mrozem pola skute
pokryte płatkami zimy
z gwiazd wysrebrzonych
spływa potok światła
a ty lesie
pogrążony w zadumie
przytul chropowatą korą brzóz
pod którą płynie krew
moją twarz spragnioną
cisza nocy
śpiewa srebrnymi szpadami sopli
ostrzami kłującymi serce
ślady stóp na śniegu
prowadzą do komnaty snów
ile stopni mrozu
na termometrze życia
sprawdzają duchy samotne
okutane szalami liści
oczami wtopionymi w mrok